Turcja, ceramika na bazarze, Turcja zdjęcia
Z Wietnamu trzeba przywieźć suknię na miarę, z Kenii - bliźniacze chusty, a z Maroka nie powinno się wracać bez skórzanych pantofli. Nie zapominajmy też o egzotycznych potrawach
Suk pachnie przyprawami i mieni się wszystkimi kolorami tę-czy. Wśród chust, płaszczy i haftowanych bucików królują ostre czerwienie, pomarańcze, błękity wykończone ozdobnie złotem, koronkami i koralikami. Żeby się do nich dostać, trzeba się przecisnąć wąskimi uliczkami i przejściami, do których przez witrażowe zadaszenia docierają tylko pojedyncze promienie słońca.
Zakupy w Maroko - Fez, Marrakesz
Ponieważ arabski bazar wygląda dokładnie tak, jakby go przeniesiono z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy,
wielu przybyszów najzwyczajniej traci na nim głowę wpadając w prawdziwy zakupowy szał. Według statystyk w popularnym Maroku przeciętny tury-sta spędza na zakupach 20 proc. swojego czasu.
Bazary znajdują się praktycznie w każdym marokańskim mieście i miasteczku, ale najlepsze zakupy robi się w majestatycznych Fezie i Marrakeszu. Zwłaszcza ten pierwszy robi wrażenie: jego medyna (czyli stare miasto) liczy sobie tysiąc lat z okładem i w większej części zajęta jest przez kolejne suki ciasne tak, że jedynym dozwolonym środkiem lokomocji są osły. Zwierzęta wkracza-ją w uliczki już o świcie taszcząc towar do kolejnych sklepów.
Na medynie w Fezie najpierw całymi uliczkami ciągną się stoiska z chustami, potem zaczynają się olejki i perfumy, dalej jest biżuteria, a za nią - lampy. Oddzielne kwartały zajmują sklepy z ceramiką, skórą, meblami, ozdobnymi tronami dla młodych par i wszelkim dobrem, jakiego dusza zapragnie. Błądzący między nimi turysta raczej na pewno nie wyjedzie z miasta bez babouchy - słynnych domowych pantofli, czy równie doskonałych skórzanych toreb lub portfeli. W Fezie znajdują się znane na cały świat garbarnie, w których skóry wyprawia się metodami takimi samymi jak setki lat temu, używając tylko naturalnych składników, dzięki czemu są wyjątkowo delikatne. Chyba najpiękniej wyglądają czerwone - ufarbowane na ten kolor dzięki kwiatom maku zbieranym w wioskach przez berberyjskie kobiety. Maroko ma także wyjątkowo utalentowanych tkaczy, dzięki czemu nie-jeden wyjeżdża stąd zaopatrzony w dywan, kilim, koc czy chociaż szal.
Bazary znajdują się praktycznie w każdym marokańskim mieście i miasteczku, ale najlepsze zakupy robi się w majestatycznych Fezie i Marrakeszu. Zwłaszcza ten pierwszy robi wrażenie: jego medyna (czyli stare miasto) liczy sobie tysiąc lat z okładem i w większej części zajęta jest przez kolejne suki ciasne tak, że jedynym dozwolonym środkiem lokomocji są osły. Zwierzęta wkracza-ją w uliczki już o świcie taszcząc towar do kolejnych sklepów.
Na medynie w Fezie najpierw całymi uliczkami ciągną się stoiska z chustami, potem zaczynają się olejki i perfumy, dalej jest biżuteria, a za nią - lampy. Oddzielne kwartały zajmują sklepy z ceramiką, skórą, meblami, ozdobnymi tronami dla młodych par i wszelkim dobrem, jakiego dusza zapragnie. Błądzący między nimi turysta raczej na pewno nie wyjedzie z miasta bez babouchy - słynnych domowych pantofli, czy równie doskonałych skórzanych toreb lub portfeli. W Fezie znajdują się znane na cały świat garbarnie, w których skóry wyprawia się metodami takimi samymi jak setki lat temu, używając tylko naturalnych składników, dzięki czemu są wyjątkowo delikatne. Chyba najpiękniej wyglądają czerwone - ufarbowane na ten kolor dzięki kwiatom maku zbieranym w wioskach przez berberyjskie kobiety. Maroko ma także wyjątkowo utalentowanych tkaczy, dzięki czemu nie-jeden wyjeżdża stąd zaopatrzony w dywan, kilim, koc czy chociaż szal.
W Maroku warto kupić również biżuterię - zwłaszcza bransolety i naszyjniki z ciężkiego metalu i kamieni półszlachetnych, ceramikę (tu prym wiodą naczynia do tradycyjnej potrawy tadżine), przyprawy (nigdzie indziej na świecie nie ma tak ta-niego szafranu, ani tak pachnącej mięty) i naturalne kosmetyki. Na turystkach największe wrażenie zwykle robią magiczne szminki z henny: są zielone, ale po nałożeniu na usta zmieniają kolor na ładny róż.
Zakupy w Egipcie - Kair. Między chustami złoto się świeci
Zakupy w Egipcie - Kair. Między chustami złoto się świeci
Sercem starego Kairu, najbardziej fascynującej dzielnicy tego miasta, jest bazar Khan al-Khalili - jedno z największych targowisk na świecie pełne sklepików, straganów, malutkich kawiarni, ulicznych knajpek i palarni fajek wodnych. Trudno wyjść stąd z mniej niż walizką zakupów, nawet jeśli nie planowało się ich robić w ogóle, bo miejscowi sprzedawcy są w swoim fachu prawdziwymi mistrzami. Jeśli już "wpadniesz" w ich ręce, najlepiej rozglądaj się za srebrną i złotą biżuterią, ba-wełnianymi chustami, skórzanymi torbami, perfumami w ozdobnych flakonach oraz beduińskimi dywanami w wielbłądziej wełny. Po te ostatnie warto wybrać się także do Dahab albo na cotygodniowy tradycyjny targ w Al-Arisz. Ciekawą biżuterię i ceramikę można znaleźć również na małych sukach w oazach, a ładne tkaniny - w Asuanie.
Zakupy w Kenii - Mombasa
Plaże pod Mombasą są długie i szerokie, a jeśli w czasie odpływu nie patrzy się w dal na wodę, można nawet pomyśleć, że mają w sobie coś z egipskiej Sahary. Tu jednak na zakupy nie trzeba iść na bazar, bo to bazar przychodzi do turysty. Kiedy tylko ten pojawia się w zasięgu wzroku, z cienia palm podrywają się kolejne postaci. - Bananas, my friend, bananas - zachęcają z uśmiechem zawinięte w kolorowe chusty kobiety. Jednak częściej niż coś na ząb Kenijki sprzedają właśnie te chusty: to słynne kangi - bawełniane kupony materiału wielkości 1 na 1,5 metra, otoczone wyraźną ramką i wypełnione wzorem charakterystycznym dla danego regionu. Kanga ma setki zastosowań: można ją nosić jako sukienkę, fartuch, spódnicę, bluzkę, albo związać na plecach robiąc nosidełko dla malucha (to zresztą co-raz popularniejsze zastosowanie kangi na zachodzie). Chusty kupuje się w tandemie: z jednej można zrobić np. spódnicę, a z drugiej - bluzkę albo jeszcze lepiej podarować ją komuś bliskiemu. Nie ma lepszego dowodu przyjaźni niż dwie osoby noszące taką samą kangę. Z Kenii warto przywieźć też zestaw ubrań na safari, wzorzyste koszyki z sizalu i ozdoby z paciorków.
Zakupy w Turcja - Stambuł
Zakupy w Kenii - Mombasa
Plaże pod Mombasą są długie i szerokie, a jeśli w czasie odpływu nie patrzy się w dal na wodę, można nawet pomyśleć, że mają w sobie coś z egipskiej Sahary. Tu jednak na zakupy nie trzeba iść na bazar, bo to bazar przychodzi do turysty. Kiedy tylko ten pojawia się w zasięgu wzroku, z cienia palm podrywają się kolejne postaci. - Bananas, my friend, bananas - zachęcają z uśmiechem zawinięte w kolorowe chusty kobiety. Jednak częściej niż coś na ząb Kenijki sprzedają właśnie te chusty: to słynne kangi - bawełniane kupony materiału wielkości 1 na 1,5 metra, otoczone wyraźną ramką i wypełnione wzorem charakterystycznym dla danego regionu. Kanga ma setki zastosowań: można ją nosić jako sukienkę, fartuch, spódnicę, bluzkę, albo związać na plecach robiąc nosidełko dla malucha (to zresztą co-raz popularniejsze zastosowanie kangi na zachodzie). Chusty kupuje się w tandemie: z jednej można zrobić np. spódnicę, a z drugiej - bluzkę albo jeszcze lepiej podarować ją komuś bliskiemu. Nie ma lepszego dowodu przyjaźni niż dwie osoby noszące taką samą kangę. Z Kenii warto przywieźć też zestaw ubrań na safari, wzorzyste koszyki z sizalu i ozdoby z paciorków.
Zakupy w Turcja - Stambuł
30 hektarów, ponad 60 ulic, 22 bramy, dwa meczety, 3,5 tys. sklepików oraz niezliczone knajpki i kafejki - to nie centralna dzielnica miasta, tylko Wielki Bazar w Stambule, zwany także krytym bazarem z racji tego, że cała ta handlowa plątanina znajduje się pod ozdobnym dachem. W miejscu placu, na którym rynki odbywały się już za czasów Bizancjum, wyrósł na potęgę oferującą setki tysięcy towarów zaczynając od słynnych wyszywanych pantofelków, przez złotą biżuterię, po stroje do tańca brzucha, jedwabne apaszki i haftowane obrusy. Tylko po tureckie smakołyki - baklawę, chałwę, czy przyprawy - lepiej wybrać się na Bazar Korzenny, zwany także Egipskim. Królestwem zakupów "współczesnych" jest zaś ulica Istikal Caddesi ciągnąca się od placu Tunel - na który najlepiej wjechać z dołu malutkim wagonikiem, okrzykniętym najstarszym metrem świata - po słynny Taksim. To serce Beyoglu, nowoczesnej części Stambułu, zbudowanej w XIX wieku, za sprawą której Stambuł okrzyknięto "Paryżem Wschodu". Dzisiaj Istikal Caddesi to gwarna i kolorowa promenada, którą przejeżdża jedynie elegancki czerwony tramwaj.
Turcja, Stambuł, bazar z przyprawami w dzielnicy Sulthanahmet, Fot. Michał Grocholski
Po obu stronach ulicy zadomowiły się butiki projektantów, salony mody, najbardziej znane marki międzynarodowe i tureckie. Świetne są zwłaszcza te ostatnie, ze wzornictwem, jakiego w sieciówkach w naszej części Europy nie znajdzie się ze świecą. Najlepiej wybrać się do nich w czasie wyprzedaży: choć normalnie ceny na Istikal Caddesi nie odbiegają od światowych, obniżki mają tu takie, jak na wyprzedażach w Londynie czy Berlinie.
Zakupy w Indiach - Bombaj, Delhi, Goa. Tenisówki na miarę
Gdziekolwiek by się nie było i ilekolwiek bazarów by się nie widziało, na pierwszym bazarze indyjskim każdy i tak staje jak oniemiały myśląc, że do tej pory żył w czarno-białym świecie. W zetknięciu z obłędnymi kolorami, świecidełkami i dzwoniącymi bransoletkami, w wymieszanym zapachu kardamonu, uryny i tłuszczu z ulicznych jadłodajnii, pojęcie "zakupy" nabiera zupełnie nowego wymiaru. A nabyć na indyjskim bazarze można wszystko - od plastikowej tandetnej biżuterii, przez naturalne kosmetyki i olejki, po kupony jedwabiów na sari najlepszej jakości. Sari ma 7-8 metrów długości, a ponieważ upina się je bez użycia szpilek czy agrafek, z gracją Hindusek nosić go nie sposób. Turystki w zamian mogą sobie zafundować salwar kamizy, czyli zestawy złożone ze spodni, długiej tuniki i zwiewnego szala, albo kaszmirskie chusty tkane we wszystkich wzorach i kolorach. Na ich zakupy najlepiej wybrać się do turystycznego Radżastanu - gdzie przy okazji można upolować niezłą, miejscową biżuterię, Bombaju, Delhi, a przede wszystkim - na Goa. Na nieco sennej i zapomnianej, a niegdyś ukochanej przez hipisów plaży Andżuna, odbywa się co tydzień wielki targ rozmaitości.
Zakupy w Wietnamie - Hoi An
Turcja, Stambuł, bazar z przyprawami w dzielnicy Sulthanahmet, Fot. Michał Grocholski
Po obu stronach ulicy zadomowiły się butiki projektantów, salony mody, najbardziej znane marki międzynarodowe i tureckie. Świetne są zwłaszcza te ostatnie, ze wzornictwem, jakiego w sieciówkach w naszej części Europy nie znajdzie się ze świecą. Najlepiej wybrać się do nich w czasie wyprzedaży: choć normalnie ceny na Istikal Caddesi nie odbiegają od światowych, obniżki mają tu takie, jak na wyprzedażach w Londynie czy Berlinie.
Zakupy w Indiach - Bombaj, Delhi, Goa. Tenisówki na miarę
Fot. Joanna Skrzyniarz / AG
Gdziekolwiek by się nie było i ilekolwiek bazarów by się nie widziało, na pierwszym bazarze indyjskim każdy i tak staje jak oniemiały myśląc, że do tej pory żył w czarno-białym świecie. W zetknięciu z obłędnymi kolorami, świecidełkami i dzwoniącymi bransoletkami, w wymieszanym zapachu kardamonu, uryny i tłuszczu z ulicznych jadłodajnii, pojęcie "zakupy" nabiera zupełnie nowego wymiaru. A nabyć na indyjskim bazarze można wszystko - od plastikowej tandetnej biżuterii, przez naturalne kosmetyki i olejki, po kupony jedwabiów na sari najlepszej jakości. Sari ma 7-8 metrów długości, a ponieważ upina się je bez użycia szpilek czy agrafek, z gracją Hindusek nosić go nie sposób. Turystki w zamian mogą sobie zafundować salwar kamizy, czyli zestawy złożone ze spodni, długiej tuniki i zwiewnego szala, albo kaszmirskie chusty tkane we wszystkich wzorach i kolorach. Na ich zakupy najlepiej wybrać się do turystycznego Radżastanu - gdzie przy okazji można upolować niezłą, miejscową biżuterię, Bombaju, Delhi, a przede wszystkim - na Goa. Na nieco sennej i zapomnianej, a niegdyś ukochanej przez hipisów plaży Andżuna, odbywa się co tydzień wielki targ rozmaitości.
Zakupy w Wietnamie - Hoi An
Pod tym względem Andżunę może przebić jedynie położone w centralnym Wietnamie Hoi An. Zabytkowe miasteczko, niegdyś główny port całej Azji Południowo-Wschodniej. Na starym mieście samych sklepów z ubraniami jest 500! Prawie każdy mieszkaniec pracuje w zakładzie krawieckim lub obuwniczym, bo tutejsze sklepy wcale nie są takimi jaki znamy z Polski: zamiast gotowych ubrań wybiera się w nich materiał z bel ułożonych po sufit, a następnie wzór z równie bogatych ilościowo katalogów. Tutejsi rzemieślnicy są mistrzami kopiowania i potrafią wykonać kropka w kropkę wszystko - od robionych na miarę adidasów, przez szpilki z najnowszej nowojorskiej kolekcji po równie imponujące garnitury. Ceny - od kilku dolarów za spódnice po 30-40 za garnitur niezłej jakości. Warte uwagi są zwłaszcza jedwabie, z których słynie cały Wietnam - w jednym z ulicznych sklepów w Hanoi zakupy robiła nawet Hillary Clinton.
I to właśnie jest najfajniejszą rzeczą w czasie robienia zakupów w egzotycznych miejscach: można przy-wieźć z nich tanie, ładne, a przede wszystkim - niepowtarzalne rzeczy. Atłasowe pantofelki w kwiaty z Chinatown gdziekolwiek na świecie, słynne kapelusze panama z Ekwadoru czy srebrne naszyjniki z Meksyku bywają lepsze niż niejeden dodatek z luksusowego butiku.
źródło : http://podroze.gazeta.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz